W piąteczek jak zwykle bezmięsny odbyła się kolejna "eksukrsija" do Chmielnickiego. Tym razem pacjentem poddanym licznym badaniom była pani Józia, która mężnie zniosła bliskie spotkanie z ukraińską służbą zdrowia. "Daleko od noszy, od noszy najdalej, najdalej!" Doprawdy nie narzekajcie na polskie szpitale. Tego dnia kurs operatorów wózka inwalidzkiego i dźwigaczy na ocenę bardzo dobrą zaliczyli przodownicy pracy: Tomek, Karol i Damian.
Długotrwałe oczekiwania na korytarzu chłopacy umili sobie lekturą oraz wysoce yntelygentnymi rozmowami.
A co działo się w Gródku? Głos oddajmy Marysi: "Robiłyśmy to, co zwykle, ale doszłyśmy do wniosku, że bez facetów to się nie da". Ech, co za romantyzm bije z tej jakże mądrej konkluzji.
Trzeba jednak przyznać, że do nawiązywania towarzyskich stosunków z mieszkańcami Domu Miłosierdzia nie potrzeba silnych muskułów, lecz wystarczy spora dawka wdzięku, jaki bez wątpienia posiadają nasze dziewczyny.
Grupa felczerska tego dnia pracowała zawzięcie, o czym świadczy poniższe zdjęcie umęczonego najlepszego "likara z Polszy".
Podczas sobotniego popołudnia na celownik wzięliśmy ukraińskie dzieci.
Przełamując barierę językową przeprowadziliśmy szereg kursów.
Wprowadzenie do szkolenia dla pilotów.
Podstawy geometrii przestrzennej.
Rytmika uwielbieniowa w nurcie latyno-polskim
Jak zrobić naleśnika z Karen?
Gesty gimbazy: fundament - facepalm & dzióbek
Znalazło się także trochę czasu na wspólne dotlenienie się z naszymi podopiecznymi.
Kasia & Trójca z kapliczki
Z kolei w wieczornym oglądaniu filmu towarzyszyła nam babuszka Marysia.
NIEDZIELA - dzień święty świecić.
Głównym punktem niedzielnego świętowania rzecz jasna była Eucharystia. Po wspólnym wkuszaniu obida ruszyliśmy na zwiedzanie okolic (Satanowa - jakkolwiek to brzmi), której pilotem był ks. Stanisław.
W busie trzęsło nieziemsko, lecz wszystkie te dziury miłością da się załatać.
Pozbawieni katapult, kusz i innego rynsztunku zdobyliśmy zrujnowane twierdze. Budowle w ruinie, ale widoki nieziemskie.
Cukier krzepi.
Odwiedziliśmy jeden z okolicznych monasterów....
Pustelnię mnicha...
Oraz odbudowaną synagogę....
Ciekawostką była figura Chrystusa Frasobliwego. Wskutek sowieckiej propagandy miejscowi wciąż uważają, że to pomnik właściciela Satanowa, który przepił majątek.
Miejscowa atrakcja - "sztuczny wodospad".
Kończąc - mały bonus ekumeniczny oraz cerkiew w Gródku.
Chociaż wydawać się może, że mimo przesunięcia zegarków o godzinę do przodu, cofnęliśmy się w czasie....
To nasuwa się jeden wniosek... Ciężko będzie wyjeżdżać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz